Loading...
Wspomnienia Absolwentów
"To były piękne dni!"

Dyrektor Zespołu Szkół
w Polkowicach – dr Jolanta Rubiś-Kulczycka

 

Ścisły umysł w liceum, zbuntowana studentka, sumienna położna, wychowawca z odpowiednim podejściem do uczniów, dobrze zorganizowany kierownik i dyrektor realizujący cele z pasją
i zaangażowaniem. Dyrektor Zespołu Szkół w Polkowicach – dr Jolanta Rubiś-Kulczycka to twardy negocjator, który nie boi się pytać i konfrontować z innymi, ale też osoba z sercem na dłoni dla wszystkich. Jak sama mówi:

„Są rzeczy ważne i ważniejsze, szkoła jest dla mnie bardzo ważna, przy rożnych stylach zarządzania, będąc dyrektorem ja podchodzę do tego emocjonalnie, nie potrafię inaczej”.

 

Historia absolwentki Zespołu Szkół Ogólnokształcących (późniejszy Zespół Szkół im. Narodów Zjednoczonej Europy w Polkowicach), której życiowe losy przeplatają się z kolejnymi latami budowania i rozwijania szkoły, transformacją ustrojową i zmianami z nią związanymi oraz procesami technologicznymi zachodzącymi w społeczeństwie.

 

Zacznijmy od roli ucznia i studenta.

Jako uczennica lubiła przedmioty ścisłe, idąc za głosem serca wybrała profil matematyczno-fizyczny w ówczesnym Zespole Szkół Ogólnokształcących w Polkowicach, którego siedzibą był obecny budynek Szkoły Podstawowej nr 3 im. Arkadego Fiedlera w Polkowicach. Trafiła pod skrzydła Pani Profesor Aleksandry Olek – nauczyciela charyzmatycznego, pełnego pasji, dydaktyka z zasadami i ściśle określonym etosem pracy. Czteroletni okres nauki (1976-1980 r.) pomógł
w rozwijaniu pasji, usystematyzowaniu wiedzy i podjęciu decyzji co do przyszłości:

„Padło na kierunek medyczny. Naszym rozwojem kierują przypadki: miejsce, czas, ludzie – dlatego pewne rzeczy się u nas dzieją. Nie dostałam się na Akademię Wychowania Fizycznego – egzamin ustny z wiedzy o społeczeństwie zaważył, Chiny – pytanie ogólne, nie pamiętam dokładnie. Wtedy postanowiłam wszystkim zrobić na złość, termin dodatkowy – Szkoła Medyczna, (anatomia, fizjologia – przedmioty pokrewne), pomyślałam że potem będzie łatwiej na AWF.„

Pierwsze kroki zawodowe:

„Studium medyczne dwuletnie to był ciekawy czas. Przeprowadzka do Głogowa, później praca jako położna, lata 80-te, brak personelu średniego medycznego, większość pracowników
z wykształceniem technicznym, nie wyższym. Okres wakacyjny w trakcie studium to praca
w zawodzie, budowanie warsztatu, stanie przy stole operacyjnym i podnoszenie kwalifikacji – pracowałam też jako instrumentariuszka. Kierunek medyczny zaczął mnie interesować sam w sobie, uznałam jednak że jestem zbyt dojrzała, żeby rozwijać się w zawodach medycznych i poszłam
w kierunku AWF-u.”

Akademia Wychowania Fizycznego – kolejny kamień milowy:

„Studiując na Akademii Wychowania Fizycznego, na kierunku nauczycielskim byłam niesfornym studentem w kontekście takim, że lubiłam mieć swoje zdanie, dociskałam, lubiłam się spierać. Dostałam takiego promotora do pracy magisterskiej, który na uczelni był uważany za kosę… Na pierwszym spotkaniu powiedział: „najpierw ustalimy zasady pracy, a potem podejmiesz decyzję czy będziemy razem współpracować”. Taki rodzaj współpracy był mi bardzo bliski, a że byłam na tyle dobrą studentką i dawałam jakąś wartość dodatkową, to Pani Profesor zaproponowała mi doktorat, który musiałam odłożyć w czasie… Wyszłam za mąż, urodziłam dziecko, w międzyczasie skończyłam rehabilitację ruchową (dziś fizjoterapia) na AWF.”.

Obowiązki nauczyciela. Pierwsze koty za płoty:

„Zwyczajowo przed rozpoczęciem roku szkolnego są Rady Pedagogiczne. Wiedziałam kto pracuje
w gronie nauczycieli, sporo ich było; to była rada inaugurująca rok szkolny, około 60 osób. Rady odbywały się w stołówce obecnej Szkoły Podstawowej nr 3 w Polkowicach. Weszłam do tej stołówki, nie widziałam ile osób tam siedzi, zauważyłam wolne miejsca i usiadłam na jednym
z nich. Miałam wrażenie, że zrobiło się cicho. Weszła moja była profesor z języka polskiego
i przywitała mnie słowami: „Dzień dobry Jolu, nie chciałabym być niemiła, ale te miejsca zajmuje zwyczajowo dyrekcja szkoły”. Cała w pąsach wstałam i zapytałam gdzie mogę usiąść. „Wszędzie indziej, ale raczej nie tu… na razie”, padła szybka odpowiedź. To był taki znak, śmieję się z tego. Jest to bardzo miłe, takie przypadki chodzą po ludziach.”

„Nie bałam się dzieci, nie bałam się młodzieży, nie miałam żadnego stresu związanego ze spotkaniem z nimi, poznaniem nowych ludzi. Pierwsze kontakty z pozostałą kadrą wymagały, cierpliwości, ustalenia pewnych granic i trochę to trwało. Czasu na spotkania było trochę więcej niż teraz, byłam grzeczna, mówiłam wszystkim „dzień dobry”.”

„Co do wyposażenia…w szkole wszystko było nowe. Tworzenie od postaw szkoły daje możliwość wyposażenia i doposażenia. Byliśmy jedną z najnowocześniejszych szkół w województwie. Szkoła była finansowana z środków Gminy Polkowice – potężny budżet. Dzięki temu powstał piękny obiekt, bardzo nowoczesny. Jako pierwsi mieliśmy doposażenie do sprzętu komputerowego, boom w tym zakresie, każda pracownia była pięknie doposażona i bardzo nowoczesna. Kubatura tego budynku jest niespotykana, bardzo nowoczesna, podobnie jak Aula Forum.”

Wychowawstwo:

„Pierwsze wychowawstwo miałam w 3 roku pracy, po urlopie macierzyńskim. Wróciłam do pracy
w 1993 roku, w kwietniu. Nie było mnie tylko 4 miesiące. Dużo młodzieży, nowe kierunki, wybudowano nowy budynek… W tym roku szkolnym przyszło bardzo dużo młodzieży. Z kilku oddziałów szkoły zawodowej trzeba było stworzyć jeden, dodatkowy oddział. Ten oddział był właśnie moją pierwszą klasą objętą wychowawstwem. To był bardzo ciekawy czas, wszyscy skończyli szkołę. Byłam z nich bardzo dumna
”.

„Sama się dużo uczyłam na własnych błędach. Porażka jest wynikiem jakiegoś błędu, nie rozpatrywałam ich w kategorii końca świata – motywowały mnie do szukania i myślenia o nowych rozwiązaniach. Każdy z nas się uczy na błędach – czy to z przekory, czy to dlatego, że życie się tak toczy. Rodzice byli bardzo otwarci, szybko reagowali na zachowania swoich dzieci, to były trochę inne czasy.”

Sukces w roli nauczyciela:

„Drobne osiągnięcia w każdym roku szkolnym… Jeśli je zsumujemy te 39 lat pracy, to wyjdzie tego sporo. Sukcesem jest to, że ktoś nadal chce mnie słuchać z młodych ludzi, że te osoby, które były przeze mnie uczone, chętnie ze mną rozmawiają, nie uciekają na druga stronę ulicy, chętnie wracają do szkoły.”

 

Doktorat:

„Pęd do rozwoju był we mnie zawsze, tylko jakby od początku, wielość zainteresowań powodowała że ja potrzebowałam trochę więcej czasu na konkretną decyzję. Są osoby, które inspirują do jakiegoś działania, które potrafią zarazić jakąś rzeczą, czasem normalną, czasem nienormalną. Szczególnie ta nienormalna jest bardzo ciekawa, bo dzięki temu odkrywamy, np. jakąś gwiazdę na niebie.”

„Lubię szukać, pisanie nie sprawiało mi problemów, zawsze miałam dużo do powiedzenia. Mój doktorat to jeden z pierwszych doktoratów o kulturze fizycznej w regionie. Mój temat badawczy pracy doktorskiej to: „Rozwój dysfunkcjonalny w w środowisku zagrożonym ekologicznie.”

 

Kariera kierownicza i dyrektorska:

 

„W 1992 r. przenieśliśmy się do nowego budynku (obecnego), a w 1994 r. dostałam propozycję objęcia funkcji kierownika kształcenia praktycznego. Sądzę, że wpływ na to miało moje wcześniejsze wychowawstwo: klasa zawodowa, a więc wielu pracodawców, spotkania, rozpoznany teren. Byłam dociekliwa, mówiłam na temat. To wszystko pewnie miało jakieś znaczenie. Dwa lata byłam kierownikiem kształcenia praktycznego, a przez pół roku kierownikiem obiektów sportowych i Auli Forum. Natomiast od 1 września 1996 r. pełniłam funkcję wicedyrektora, aż do 2018 roku, kiedy wzięłam udział w konkursie na dyrektora szkoły i go wygrałam.”

„Dzięki temu, że wykonywałam obowiązki kierownicze przez tyle lat, znam wszystkie śrubki, kąty, klamki. Kiedyś wiedziałam nawet gdzie i jakie zawory się zakręca, bo to też było istotne… bardzo dużo doświadczenia i bardzo dużo zmian…”

Motywacja do objęcia funkcji dyrektora szkoły:

„Wrócę do tego stolika, przy którym nie powinnam siąść – historia zatoczyła koło. Pełnienie najważniejszej funkcji w szkole, to spełnienie się w roli człowieka, który ma pomysły do realizacji
i staje przed zadaniem, żeby zaprosić do tego działania innych. Jako dyrektor staram się podejmować decyzje w racjonalny sposób, zarządzać tak, żeby można było osiągnąć określone cele.”

„Różne stanowiska pomogły mi skonkretyzować pewne kierunki rozwojowe dla szkoły w rożnych obszarach. Mam dużą umiejętność słuchania co mówią ludzie, a to wszystko się złożyło i dało mi mocną podstawę do tego, żeby przystąpić do konkursu.”

Ciężka decyzja do podjęcia w roli dyrektora:

„Do tej pory w moim życiu nie ma takiej decyzji, którą zmieniłabym przeżywając życie jeszcze raz
w taki sam sposób. Przy podejmowaniu decyzji dobrem najwyższym z mojego punktu widzenia jest dobro człowieka, więc nie zdarzyło się do tej pory, żebym skrzywdziła drugiego człowieka
w sposób świadomy.”

„Pełniąc wszystkie poprzednie funkcje żyłam jak pączek w maśle, zawsze miałam nad sobą dyrektora, który ponosił odpowiedzialność. To jest bardzo istotne. Życie dzisiejsze, od czasu kiedy pełnię funkcję dyrektora jest niezmiernie ciekawe. Podejmowanie decyzji w obszarze inwestycji
i remontów (Aula Forum, termomodernizacja budynku), twarde negocjacje, douczanie się, okres strajkowy, nowe obszary do rozpoznania, pandemia, zmiany w prawie… nie ma lekko.”

„Biorąc pod uwagę, że na końcu tych moich decyzji jest człowiek, czy to jest nauczyciel, uczeń, rodzic, to mimo że możemy się spierać, mogę być niezrozumiana, staram się tłumaczyć swoje decyzje i uzyskać informację zwrotną. Biorę na klatę wszystkie decyzje, łącznie ze skutkami.”

Zespół Szkół Polkowice – pierwsza myśl:

„Rozwój… Osoby które chcą rozwijać szkołę, ludzie którzy coś wymyślą, coś zobaczą, czegoś się uczepią – w pozytywnym tego słowa znaczeniu, z którymi świetnie się rozmawia, których warto słuchać, bo to oni nadawali kierunek rozwoju przez te wszystkie lata. Może czasami brakuje sił, środków, nie ma pomysłu jak coś zrobić, ale ta chęć tworzenia nowej jakości i lepszej jakości niesie i motywuje. Jak słyszę Zespół Szkół w Polkowicach to widzę jakość.”

Słowo dla przyszłych uczniów:

„Życzę odwagi, żeby postawić na siebie i wytrwale realizować swoje cele u nas w szkole, ale też odwagi w podjęciu decyzji przyjścia do naszej szkoły, żeby mieć własne zdanie i próbować szukać. Żeby umieć pytać i mieć odwagę pytać zawsze i wszędzie.”

 

Magdalena helmes

 

Nazywam się Magdalena Helmes i uczęszczałam do Zespołu Szkół im. Narodów Zjednoczonej Europy w Polkowicach, w latach 1998-2002 do Technikum Odzieżowego. W tym wieku nie byłam jeszcze pewna swojej przyszłości. Nie wiedziałam kim chciałabym być, czy nadal się uczyć, czy może pójść od razu po szkole do pracy. Dzięki wybranemu kierunkowi miałam czas, żeby poznać siebie i zdecydować co dalej. Zarówno cierpliwość jak i surowość nauczycieli nauczyła mnie mobilizacji do nauki, odpowiedzialności i punktualności. Krótko mówiąc, pozbyłam się lenistwa i polubiłam się uczyć. Pokochałam niektóre przedmioty, ale były też takie, które do dzisiaj wywołują u mnie gęsią skórkę. Ciężką pracą zdobyłam zawód, zdałam maturę i zapragnęłam więcej, dzięki czemu skończyłam studia magisterskie. Dzisiaj już wiem, że wybierając tę Szkołę i Technikum dokonałam dobrego wyboru. Niektóre zawarte przyjaźnie i znajomości przetrwały do dzisiaj. A liczne wspomnienia są bezcenne i nikt mi ich nie odbierze. Chciałabym pozdrowić wszystkich nauczycieli, którzy mnie uczyli, a w szczególności panią Małgorzatę Senderek i panią Lucynę Frąszczak.

 

 

 

Barbara chyb

Nazywam się Barbara Chyb (Łuszczykiewicz). Byłam uczennicą tutejszej Szkoły
w latach 1975 – 1979. Moja klasa „b” była w 100 % żeńską klasą. Naszym pierwszym wychowawcą była pani Barbara Patejuk (Lechowska), która uczyła nas fizyki i marzyła
o tym, żebyśmy cokolwiek zrozumiały i nauczyły się rozwiązywać zadania. Niestety nie było to łatwe ;). W IV klasie nastąpiło połączenie klas „a” i „b” w jedną i wychowawcą została wówczas pani Grażyna Kawecka. Dyrektorem szkoły była pani Teresa Słojewska, a zastępcą, bardzo młody nauczyciel, pan Grzegorz Wojtkowiak, który uczył wychowania fizycznego i przysposobienia obronnego. Pan Kawecki – nauczyciel języka polskiego –  starał się rozwijać w nas zainteresowania sztuką, założył koło teatralne, do którego należała dość duża grupa młodzieży (nawet udało nam się przygotować przedstawienie o tematyce wojennej i wystąpić w harcówce przed koleżankami i kolegami z naszej szkoły). Bardzo dobrze wspominam nasze wyjazdy do Wrocławia na spektakle do teatru. Poznawaliśmy różne formy sztuki, a każdy taki wyjazd był wielką frajdą, bo poza tą stroną artystyczną, chęcią zobaczenia czegoś nowego, miałyśmy poczucie wejścia na inny poziom życia. Mogłyśmy odświętnie ubrać się, nawet pozwolić sobie na jakiś delikatny makijaż i założyć do uszu plastikowe kolorowe klipsy. Miałyśmy wtedy poczucie uczestniczenia w czymś wyjątkowym, ponieważ na co dzień nie było tyle atrakcji, a do szkoły nosiłyśmy granatowe mundurki. Mimo tej siermiężności wokół, zawsze udawało nam się znaleźć trochę kolorów, radości i zabawy. Co jakiś czas organizowane były w harcówce dyskoteki, które doskonale integrowały młodzież. Oczywiście, nauka nie była nieustającą sielanką, bo przeżywałyśmy różne stresy, spowodowane  brakiem przygotowania do kartkówek czy omawiania obowiązkowych lektur. W bibliotece dostępnych było przeważnie po kilka egzemplarzy książek
i  czytałyśmy wtedy w grupach u którejś z koleżanek, a jak wiadomo, w grupie to raczej ciężko skupić się na tekście nie najciekawszych lektur. Ta Szkoła to dobre miejsce na zdobycie wiedzy, pozwalającej na dalszy rozwój, ale też miejsce, gdzie powstają relacje koleżeńskie i gdzie zawiązują się szczere przyjaźnie. Moją przyjaciółkę Teresę Szablę (Zbróg) poznałam w naszej klasie  I „b” i jesteśmy nierozłączne od 47 lat.  Oprócz mnie, do naszej szkoły uczęszczało troje moich dzieci. Łukasz i Amelia mieli tego samego wychowawcę – panią Ewę Dudziak-Gaj, wychowawcą Darii była pani Anna Cieślik. Również mój wnuk w ubiegłym roku dołączył do grona absolwentów naszej szkoły, uznał, że nauka w tej szkole, to taka nasza rodzinna tradycja. Moja najmłodsza córka po ukończeniu studiów psychologicznych została przyjęta na staż, a następnie zaczęła realizować się jako psycholog szkolny. Ta Szkoła to dobre miejsce do rozwoju edukacyjnego i społecznego.

Tomasz szulc

Nazywam się Tomasz Szulc i w Zespole Szkół w Polkowicach kształciłem się w latach 1998-2002. Po ukończeniu szkoły podstawowej nie wyobrażałem sobie innej klasy niż klasa Liceum Ogólnokształcącego o profilu sportowym, która już wtedy funkcjonowała w Zespole Szkół.

Zwiększona liczba godzin wychowania fizycznego, obozy sportowe, możliwość uczestniczenia w zajęciach pozalekcyjnych (SKS-ach), reprezentowanie Zespołu Szkół
w zawodach, bardzo dobra baza sportowa i fantastyczna kadra pedagogiczna – tego się nie zapomina!

Po zdaniu matury swoje zamiłowanie do sportu kontynuowałem studiując Dziennikarstwo i Komunikację Medialną oraz kierunek Menadżer Sportu. Pracowałem w koszykarskim Miejskim Klubie Sportowym Polkowice, kolarskim CCC Polkowice, żużlowym Towarzystwie Ostrovia, Akademii Sportowego Rozwoju Natalii Czerwonki, prowadziłem własną firmę TSport – Agencję Marketingu Sportowego. Obecnie mieszkam w Polkowicach i pracuję jako Dyrektor ds. marketingu w Klubie Sportowym Górnik Polkowice.

Cieszę się, że w dalszym ciągu jestem związany z Zespołem Szkół – „rodzinnie”, ponieważ mój brat, Przemek, pracuje w nim jako nauczyciel języka polskiego.

 

Uczniom życzę wszystkiego, co najlepsze. Trzymam kciuki za Wasze kariery zawodowe!

Skip to content